Świetny, (choć smutny), kładący nacisk na psychologię, nie na akcje, western.
Jim Ringo owiany jest złą sławą najszybszego rewolwerowca Dzikiego Zachodu. Prowokuje to rozmaitych małomiasteczkowych wannabe gunfighterów do szukania zaczepki i zdobycia sławy "człowieka, który zastrzelił Jima Ringo". Sam Ringo jest swą renomą bardzo zmęczony, nadto dojrzał i za wszelką cenę stara się uniknąć kolejnego rozlewu krwi. Niestety, w obronie własnej zmuszony jest jeszcze raz zabić.
Trzej bracia zastrzelonego ruszają w pogoń za Ringo, ktry tymczasem wraca do swego rodzinnego miasta. Wie, że ma nad pościgiem tylko parę godzin przewagi, ale chce zobaczyć się koniecznie ze swą młodzieńczą miłością i z 8-letnim synem, którego jeszcze nigdy nie spotkał. Niestety, fama mordercy i rewolwerowca podąża za Jimem Ringo wszędzie...
Film z roku 1950, sam środek popularności gatunku, lada chwila powstawać będą najsłynniejsze klasyczne westerny, a tutaj mamy perełkę, która poniekąd demitologizuje Dziki Zachód i legendę szybkich rewolwerowców. Treścią opowiadanej historii jest bowiem ciężar tej "złej' sławy, przygniatający Ringo, nie pozwalający mu normalnie żyć, narażający go co rusz na ryzyko śmierci, czy to z ręki rodzin pokrzywdzonych (albo tylko takich, którzy sądzą, że są pokrzywdzeni - zła sława ma swoje skutki uboczne), czy to szukających mołojeckiej sławy awanturników.
Świetna rola Gregory Pecka - jeszcze w zasadzie młodzieńca, a już dojrzałego, szukającego stabilizacji mężczyzny.
Duże wrażenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz