RAMMSTEIN - Liebe Ist Fur Alle Da Ostatnia, póki co, płyta Rammsteina. U mnie kończyła paroletni okres fascynacji Niemcami, zaraz po jej wydaniu byłem na koncercie w Spodku i jakoś tak zaraz potem niemiecki kanciasty tanz metal rzadziej gościł u mnie w odtwarzaczu (choć np zachwyciłem się Robem Zombie, nieco pokrewnym stylistycznie). Niby wszystko z "Liebe" w porządku, mocarne riffy, wspaniały zaśpiew Tilla, znowu kontrowersyjne, "podkręcone teksty, ale jakoś miałem naonczas wrażenie, że Rammstein sam trochę zmieniał się we własną karykaturę. A to myśliwskie zawołania z "Weidmanns Heil", a to historia Fritzla ("Wiener Blut"), wulgarne do bólu (i wulcowskie muzycznie) "Pussy"...no nie, nadal to świetny Rammstein, ale, jak pisałem, emocje z okolic pomiędzy "Mutter" a "Reise, Reise" nieco opadły. No i po paru latach wróciłem, by przez pierwszą część płyty dziwić się samemu sobie - no, czego ja od tego chciałem ? Toż to ...