Chwila zawahania towarzyszyła mi przy decyzji o umieszczeniu tego wpisu na naszej grupie, trudno bowiem opowiadania Roalda Dahla zaklasyfikować jako czysty „horror”. Niemniej poważne źródła uznające „niespodzianki” za znaczące osiągnięcie na polu grozy (m.in. Reader’s Digest, Stephen King w Danse Macabre czy znany blog Too Much Horror Fiction), jak i duża dawka makabry i czarnego humoru kryjąca się w wielu tekstach ze zbioru przekonała do takiej próby. W okresie po drugiej wojnie światowej, kiedy to skończył się czas prosperity pulpowego horroru, „stare” strategie narracji - ghost stories, nawiedzone domy, wampiry, wilkołaki itp. szybko wychodziły z mody. Na rynku dominowała wtedy kierowana głównie do młodszych odbiorców hybryda horroru ze science fiction. Eleganckie, niepokojące opowiadania Roalda Dahla, znanego najbardziej ze swych książek adresowanych do dzieci (z klasycznym „Charlie I Fabryka Czekolady” na czele), były, obok tekstów Shirley Jackson czy Fla...