Książka o energii sensacyjnego kinowego blockbustera, z porywającą akcją, pędzącą tak dynamicznie, że aż czytelnik przymruży oko i chętnie na chwilę „zawiesi niewiarę” w tych fragmentach fabuły, gdzie prawdopodobieństwo opisywanych wydarzeń wydaje się nieco przeszarżowane.
+
Spokojny warszawski poranek przerywa seria makabrycznych wypadków - wybuch w tunelu Wisłostrady czy eksplozja gazu rujnująca pewną kamienicę. Nic nie potwierdza ewentualnego zamachu terrorystycznego, zaś niektórzy urzędnicy miejscy zaczynają podejrzewać, że prawdziwą przyczyną tragedii mogą być prace budowlane prowadzone nad trzecią linią metra. Od dawna ostrzegali oni władze miasta przed rozpoczynaniem robót w niedostatecznie rozpoznanym terenie, pełnym przedwojennych kanałów. Gdyby prawdą okazały się miejskie legendy o ukrytym arsenale powstańców, ogromnym składowisku materiałów wybuchowych, dalsze prace ziemne mogą doprowadzić do kolejnych wybuchów i gigantycznej katastrofy. A właśnie na dziś zaplanowane jest uroczyste uruchomienie gigantycznej maszyny budowlanej.
Jeden z urzędników wyrusza wgłąb kanałów, chcąc zbadać okoliczności katastrofy, wkrótce jednak kolejny, wielki, wybuch, potwierdza najgorsze podejrzenia.
Na skutek eksplozji w metrze zostaje uwięziony skład pełen pasażerów. Ci, którzy przeżyli, usiłują się wydostać z ruin; wśród nich jest starszy mężczyzna z ochroniarzami i bardzo paskudną przeszłością oraz była agentka wywiadu, która poprzysięgła mu śmierć za wyrządzone jej i jej ukochanemu krzywdy w przeszłości. Wybuch dosłownie uratował życie mężczyzny, powstrzymując ją tuż przed wykonaniem wyroku.
Tymczasem na powierzchni rozpoczyna się polityczna wojna podjazdowa. Władze miasta usiłują za wszelką cen uniknąć odpowiedzialności za tragedię - w tym celu koniecznie trzeba zapobiec przedostaniu się do opinii publicznej informacji o otrzymywanych wcześniej ostrzeżeniach i ryzyku. Gra idzie o największą stawkę, swe ambicje ma zarówno prezydent Trzask Bolesławski jak i jego asystentka, nie cofająca się przed niczym na ścieżce kariery…
+
Ależ to się dobrze czyta! „Metro” zaczyna się jak rasowy horror, serią krwawych, śmiertelnych wypadków. Potem przechodzi w coś na kształt współczesnej mutacji, a może hommage’u, dla filmów katastroficznych z lat siedemdziesiątych by nagle, w środku, niespodzianie, płynnie przejść w ponury, krwawy thriller polityczny. W zasadzie wrażenie jest podobne do oglądania efektownego filmu sensacyjnego, gdzie akcja pędzi na łeb, na szyję, nawet na chwilę nie pozwalając widzowi złapać oddechu.
I może dobrze, dzięki temu bowiem łatwo przejść do porządku dziennego nad głównym założeniem fabularnym „Metra”, które, po chwili chłodnego zastanowienia, budzi niejakie wątpliwości. Dość trudno bowiem uwierzyć w takie nagromadzenie powstańczych materiałów wybuchowych, które mogłoby doprowadzić do katastrofy na opisywaną w powieści skalę, zwłaszcza w świetle trwającego w Warszawie powstania. Przecież wszelkiego rodzaju arsenały tworzy się w chwilach spokoju po to, by w trakcie walk zużywać je, i to intensywnie! Dlaczego powstańcy mieliby bronić się na barykadach butelkami z benzyną, gdyby mieli ukryte w kanałach tony trotylu?
No ale właśnie - energia z jaka pisze Ziębiński, kolejne efektowne zakręty i twisty fabuły powodują, że nie ma chwili czasu, by zastanawiać się nad tego typu zastrzeżeniami, czytelnik z zapartym tchem nurza się w gnającej przed siebie przygodzie. Pomaga w tym znakomity, oszczędny i przejrzysty styl, ozdabiany (to już trademark autora) różnymi zabawami, cytatami i odniesieniami pop-kulturowymi.
Świetnie, filmowo, wypada montaż poszczególnych scen. Rozpoczyna całość seria wyjątkowo krwawych wypadków (w makabrycznych, rodem z horroru, opisach śmierci czuć rękę Ziębińskiego, autora powieści grozy), póżniej fabuła rozdziela się na niezależne wątki - katastroficzny (uwięzieni w metrze) i polityczny (cyniczne gry władz miasta zmierzające do ukrycia przyczyn tragedii). W przerywnikach zaś można odsłuchać „soundtracku do apokalipsy” - poszczególne rozdziały otwiera playlista radiowa z kolejnymi przebojami.
Finał powieści jest gorzki, nihilistyczny (to też trop wywodzący się z thrillerów politycznych lat 70tych) - Zło, niczym w powieściach markiza de Sade, zatriumfuje nad skrzywdzoną niewinnością. No, ale miejmy nadzieję, że do czasu - „Metro” niesie wyraźną zapowiedź kontynuacji - niektóre wątki zostały celowo otwarte i czekają na rozwiązanie.
Wskazują na to również znakomicie stworzone, zgodnie z regułami rządzącymi powieściami sensacyjnymi, postaci bohaterów. Po pierwsze wraca bohaterka poprzedniej powieści sensacyjnej Ziębińskiego - „Furia” (tak się domyślam, sam bowiem „Furii” nie czytałem), po drugie, pojawia się nowa, bardzo intrygująca postać ukrywająca się za pseudonimem „Diabeł”, po trzecie zaś - silna ekipa villainów, od złowrogiego dziada Terleckiego począwszy, przez demoniczną asystentkę prezydenta Warszawy po jej gangsterskich pomagierów. To opowieść musi mieć dalszy ciąg!
Świetnie by się to oglądało na ekranie, z tym, że jest tutaj pewien kłopot. Żeby należycie oddać rozmach eksplozji niszczącej Warszawę trzeba by zainwestować w film bardzo duże, kinowe środki. Wtedy powstałoby coś na kształt warszawskiego ‚„Trzęsienia Ziemi” - kinowy film katastroficzny. Z kolei znakomicie (IMO lepiej nawet od tego katastroficznego) prezentujący się wątek sensacyjny jest tak bogaty i gęsty fabularnie, że lepiej wypadłby w postaci serialu telewizyjnego. Nic, tak czy inaczej, lektury powieści to znakomita zabawa i przygoda. Warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz