Znakomita (być może najlepsza w całej serii) druga część sagi „Nekroskop”, opisująca zmagania połączonych wywiadów angielskiego i radzieckiego z plagą wampiryzmu, którą rozprzestrzenić na świecie może kolejny potomek rodu Ferenczych.
+
Harry Keogh nawet po śmierci nie przestał być nekroskopem, osobą posiadającą dar rozmowy z umarłymi. W tym stanie nawiązuje on kontakt z.....martwymi wampirami z rodu Ferenczych, Starym Stworem Tiborem i jego „stwórcą” Faethorem. Poznajemy tym samym (w klimatach rodem z serii „Underworld”) historię Tibora, woja w służbie kijowskiego Wielkiego Kniazia Włodzimierza, wysłanego z misją „pacyfikacyjną” do zbuntowanego bojara rumuńskiego, Faethora Ferengi, jego na zamek Ferengi, przyjęcie przez Faethora (który okazuje się oczywiście wampirem), uwięzienie i przekształcenie w „następcę” rodu, a także późniejszy bunt Tibora.
Dowiadujemy się o dalszych losach Faethora, o jego udziale w krucjatach, złupieniu Bizancjum, wyklęciu za popełniane zbrodnie.
Przede wszystkim jednak okazuje się, że pochowany w podgórskim mauzoleum Tibor Ferenczy powołał do życia jeszcze jednego (poza znanym z pierwszego Nekroskopa Borysem Dragosani) wampira ! To Julian Bodescu, obywatel brytyjski pochodzenia rumuńskiego, młodzieniec, w którym po osiągnięciu pełnoletności obudziły się wampiryczne moce. Zamieszkuje on wraz z matką ponurą posiadłość. Gdy zaprzyjaźniona z nimi rodzina przybędzie z letnią wizytą, Julian przystąpi do upiornego dzieła.
Brytyjski wydział E, poinformowany przez Keogha o knowaniach wampirów podejmuje próby przeciwdziałania inwazji wampirów. Szefostwo, nawiązując kontakt ze swymi radzieckimi odpowednikami podróżuje do Rumunii, by na miejscu zlikwidować mauzoleum Tibora Ferenczy, agenci operacyjni zaś dokonują ataku na posiadłość Bodescu. Ten jednak umyka z zamiarem zemsty...
+
„Nekroskop 2” jest pełen wspaniałych, świeżych pomysłów. Samo skrzyżowanie wampirów z lovecraftowskimi shoggothami zasługuje na Złotego Kraba. Do tego dochodzi zgrabna zabawa konwencjami - w historii Tibora dark fantasy spotyka się z oryginalnym „Draculą”, w wątku Juliana Bodescu do głosu z kolei dochodzi rustykalny horror w stylu produkcji wytwórni Hammer. Końcówka powieści to już rasowy szpiegowski dramat sensacyjny, wypełniony akcją bezpośrednią, strzelaninami, wybuchami, atakami wampirów i (znowu!) zombie. Fabularnie - miód z benzynką, radość dla oczu fana Złotej Ery.
Gorzej z warsztatem. Lumley nie jest najlepszym stylistą, jego kwadratowy styl wciąż nie bardzo przekonuje. Przez kolejne strony raczej brnie się mozolnie w oczekiwaniu na kolejne świetne, zanurzone w gęstwie topornych zdań spiętrzenia fabularne, aniżeli pędzi w zachwycie.
Tworzenie postaci też woła o pomstę do nieba. Przez powieść przewalają się tłumy agentów obu stron konfliktu, zlewające się w jedną, niczym się od siebie nie różniącą watahę „no-nejmów” służących tylko temu, by mogli w odpowiednim momencie zginąć (w Star Treku tacy goście zawsze nosili czerwone kombinezony). Cała para twórcza Lumleya poszła w kierunku wampirów - trio Tibor, Faethor i Julian zdecydowanie kradnie show.
Niemniej wysiłek włożony w lekturę wart jest poniesienia - lovecraftowski „shoggothowy” koncept wampiryzmu u Lumleya (pojawi się nawet cytat z „The Thing” Carpentera!)jest rewelacyjny, wyjątkowo oryginalny i z nawiązką nadrabiający niedostatki techniczne. Do tego trzeba jeszcze dodać efektownie rozpisane spiętrzenia fabularne i ciekawą historię ramową, zimnowojenną walkę wywiadów radzieckiego i angielskiego.
Fani pulpy pokochają Nekroskopa, dwójka naprawdę ma wiele dobra do zaoferowania. Szczerze polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz