poniedziałek, 3 lutego 2020

Taniec Ze Smokami 2

W drugiej części „Tańca Ze Smokami” różnice pomiędzy książką a serialem stają się już bardzo wyraźne. Owszem, wciąż wszystkie wątki zmierzają mniej więcej w tym samym kierunku, ale indywidualne rozwiązania powieściowe są bardzo odmienne od filmowych. 
+
- Jon Snow usiłuje pozyskać do obrony przeciw Innym jak największą liczbę dzikich (wolnych) ludzi, budząc tym narastający sprzeciw i gniew towarzyszy z Czarnej Straży. Bardzo brak serialowej wyprawy do Hardhome, nożowy nocny finał losów Lorda Dowódcy Snowa pozostawia czytelników w stanie zawieszenia,
- Theon odzyskuje pomału swą tożsamość i godność, ostatecznie uciekając z razem z żoną Ramsaya Boltona z Winterfell. Wątek Jeyne Poole to jedna z największych różnic z serialem (rozwiązanie serialowe uważam za zdecydowanie lepsze, choć książkowy wątek barda i jego komanda praczek jest wyborny i szkoda, że nie przedostał się do filmu),
- Stannis wraz się swą armią zbliża się, walcząc z dzikimi śnieżycami, do Winterfell i szykuje się do bitwy z wojskami Boltonów,
- Arya kontynuuje swe szkolenie w świątyni Boga Bez Twarzy (wyraźnie mniejszy dramatyzm, niż serialowy, w książce Starkówna ma pełną świadomość, że jej ślepota jest stanem przejściowym - elementem edukacji),
- Tyrion zostaje porwany przez piratów i jako niewolnik przybywa pod mury Meereen, gdzie po ucieczce wstępuje, wspólnie z Jorahem Mormontem, do kompanii najemników
- Daenerys, by zapobiec wojnie i klęsce, wychodzi za Hizdahra, a po aferze na Arenie (nb. dużo mniej dramatycznie rozegrana sytuacja w porównaniu do serialu) odlatuje na Drogonie,
- Cersei korzy się przed Wielkim Wróblem i przechodzi nago ulicami King’s Landing w swym marszu pokutnym.
Fabułę uzupełniają poboczne wątki Victariona Greyjoya zmierzającego do Meereen, Quentyna Martella starającego się zdobyć rękę Daenerys oraz Ashy Greyjoy pojmanej przez Stannisa. 
+
Ciekawe, czy Martin znajdzie w sobie siłę, by skończyć Pieśń Lodu I Ognia (a dokładniej - własną wersję opowieści, pozwolił bowiem, by autorzy scenariusza serialowego wyprzedzili jego sagę, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że napisze fanfika własnej historii). Byłoby warto - o ile filmowcy dość długo potrafili emocjonalnie „podkręcać” poszczególne przygody, eliminować nadmiernie rozbudowane wątki poboczne, to na koniec ewidentne się pogubili i zakończyli genialny serial mocno wątpliwie. Chłodna, cyniczna proza Martina na pewno pozwoliłaby na lepszy finał. No ale, właśnie, póki co fabuła jest tak rozciapciana, tak wiele wątków pobocznych wprowadzone, że można się obawiać, czy Mistrz da radę to dokończyć. 
Wbrew obiegowym opiniom, zgodnie z którymi każdy kolejny tom „Pieśni” jest słabszy od poprzednika, uważam „Taniec” za wspaniała przygodę i zabawę, wyraźnie lepszą od, momentami faktycznie nużącej, „Uczty Dla Wron”. Jako, że czytam PO serialu, nadmiar wątków nie powoduje nadmiernego chaosu - główny nurt narracji mam świetnie ogarnięty przez produkcję HBO, a wątki poboczne i zmiany fabularne to tylko efektowne ozdobniki.
Oczywiście warsztat Martina jest nadal nienaganny, lektura dosłownie porywa i nie pozwala się oderwać od książki. 9/10 - Mistrzu, zbieraj siły, kończ „Wichry Zimy” i pisz ostatni tom, póki zdrowie i energia pozwalają. Fani czekają !

+

W drugiej części Tańca Ze Smokami łączą się w końcu wszystkie storyliny powieściowe. Podążając mniej więcej w tym samym kierunku, co serial, opowiadają jednak historię poprzez inne sytuacje, rozwiązania fabularne, przygody. W wątku Johna bardzo brakuje dramatycznej wyprawy do Hardhome, zastąpienie Sansy Stark postacią Jeyne Poole też odbiera temperatury sytuacji w Winterfresh (aczkolwiek z drugiej strony wątek barda i jego żeńskiego komando jest bardzo efektowny i szkoda, że nie znalazł się w filmie). Jak pisałem, świadomość Aryi, że jej ślepota jest tymczasowa zmniejsza dramatyzm jej sytuacji.
Czyta się obłędnie dobrze, nie sposób się wręcz oderwać, strony znikają w oczach. Pogłoski o tym, że saga Martina słabnie z tomu na tom się nie potwierdzają - po chwilowym osłabieniu Uczty, Taniec wraca na najwyższe poziomy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...