+
Lata siedemdziesiąte XX wieku. Wywiad brytyjski toczy walkę z radzieckim. Obie strony formują jednostki specjalne, złożone z tzw. ESPerów, osób obdarzonych nadnaturalnymi mocami i możliwościami parapsychicznymi. W ZSRR znaczenia nabiera rumuński (dokładniej - wołoski) nekromanta, Borys Dragosani, wywiad angielski stara się pozyskać do współpracy Harry’ego Keogha, młodego mężczyznę posiadającego moc komunikowania się ze zmarłymi (wiem, technicznie to również nekromancja, ale Harry robi to w przyjaźni i porozumieniu ze zmarłymi, podczas gdy Dragosani wyrywa z trupów tajemnice fizycznie dewastując ich martwe ciała).
Oprócz zaangażowania w walkę wywiadów obaj mężczyźni mają swe własne prywatne problemy. Harry pragnie pomścić śmierć matki, zamordowanej przez ojczyma, Dragosani zaś pragnie wykraść wszystkie tajemnice pochowanego w Rumunii, swego "dalekiego przodka", wampira - Tibora Ferenczy, nie stając się przy tym pożywieniem dla potwora.
+
„Nekroskop” początkowo miał być chyba czym innym. Miał opowiadać o walce specjalnych, „nadprzyrodzonych” jednostek wywiadów brytyjskiego i radzieckiego w realiach zimnej wojny. Trochę w stylu popularnych wówczas „Podpalaczki” Stephena Kinga, „Furii” Johna Farrisa czy Cronenbergowskich „Scannersów”. Tyle tylko, że po drodze Lumleyowi przydarzył się wampir. A nawet Wampir....
Lumleyowska wersja wampiryzmu to jedno z największych, niedocenianych, dokonań „złotej ery horroru”. W czasie, kiedy mit wampira zaczynał już mocno blaknąć, kiedy popularność zdobywały „Wywiad Z Wampirem” czy „Gobelin Z Wampirem” a za progiem zaczynały wypoczwarzać się jeszcze bardziej romantycznie popularne deformacje, Lumley wykreował najpotworniejszą, najbardziej przerażającą wersję nieumarłych upiorów znaną literaturze. Śmiało połączył znane wampiryczne schematy (krzyże, groby, picie krwi) z nowoczesnymi obrzydlistwami rodem z opowieści Lovecrafta (do którego odwołania będą pojawiały się w kolejnych częściach cyklu) czy legendarnego filmu „Obcy-8 Pasażer Nostromo”. Coś przepięknego !
Na dalszy plan zeszły dość banalna i pulpowa fabuła, kiepska kreacja bohaterów (z nudnym jak flaki w oleju tytułowym nekroskopem Harry Keoghiem na czele!), czy dość toporny i drętwy styl narracji. (choć to z uwagi na te właśnie wady ocena końcowa zjechała wyraźnie). Liczy się przede wszystkim zakopany w wołoskiej ziemi Tibor Ferenczy i zamieszkująca jego nieumarłe ciało plugawa, odrażająca istota.
Po początkowych wzlotach saga o Nekroskopie - podobno - mocno zjechała jakościowo (będę chciał relacjonować w trakcie lektury), ale ten początek jest naprawdę KULTOWY.
Nie ma potrzeby pisać więcej - fani horroru (a już szczególnej fani wampirów) koniecznie powinni przeczytać przynajmniej pierwsze dwa tomy serii. Krzyż na drogę mękołom z powieści Anne Rice i Stephanie Meyer czy telenowelowcom z True Bloodu - ladies and gentlemen, wampiry Lumleya są wymyślone, żeby straszyć !
PS.
Pierwsze pięć Nekroskopów wydał nieoceniony Phantom Press, i były to chyba jego najładniej wydane książki. Minimalistyczne, złowrogie projektyu graficzne Marcina Konczakowskiego, tłoczone, "metalizowane" litery - dla fana pulpy wielka frajda.
PPS.
Na ośmieszkę z kolei zasługuje okładkowy blurb nazywający Lumleya "Ludlumem horroru". U jego źródła leżą : podobieństwo obu nazwisk, trochę tematyka (walki wywiadów) a przede wszystkim żądza pieniądza - chęć uszczknięcia odrobiny sławy, jaka otaczała na początku najntisów autora przygód Bourne'a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz