środa, 17 lipca 2019

John Saul Stwór 7/10

John Saul to świetny a trochę niedoceniany twórca grozy, niewiele w mojej ocenie ustępujący samemu Stephenowi Kingowi. Jego książki cechują się ciekawymi pomysłami, sprawnie rozwijającą się, bogatą w sceny grozy fabułą i nienagannym warsztatem. Nie inaczej jest z powieścią "Stwór", zgrabnie łączącą motywy znane z "Dr. Jekylla I Mr' Hyde", "Żon Ze Stepford" i "Kukułczych Jaj Z Midwich" w lekko pulpowy techno horror.
+
Wspinający się po szczeblach korporacyjnej kariery w innowacyjnej firmie Tarren Tech manager otrzymuje awans wiążący się z przeprowadzką do niewielkiego, położonego w górach miasteczka Silverdale, praktycznie zarządzanego przez Tarren Tech i zamieszkałego głównie przez jego pracowników.
Na miejscu wszystko wydaje się idealne niczym w Truman Show - czyste ulice, zdrowe jedzenie w marketach, uśmiechnięci i przyjaźni mieszkańcy. Uwagę nowo przybyłych wzbudzają miejscowe nastolatki, bardzo silne i nad wiek wyrośnięte. Mężczyzna liczy, że jego chorowity i drobny syn Mark w nowych warunkach również nabierze tężyzny.
Niestety, jeden z miejscowych chłopaków zaczyna przejawiać objawy narastającej agresji. Najpierw podczas meczu futbolowego ciężko rani jednego z przeciwników, później, w ataku szału, bije do nieprzytomności Marka Tannera, po czym ucieka w otaczające miasto góry. Policja rusza w ślad za nim, a Mark trafia do eksperymentalnego centrum medycznego, prowadzonego oczywiście przez Tarren Tech. Wkrótce wraca z niego, zaskakująco szybko wyleczony i tryskający fizyczną energią.
Zapisuje się do miejscowej drużyny futbolowej, szybko rośnie i nabiera siły. Również on zaczyna jednak bez powodu wybuchać niekontrolowaną złością.
Tymczasem z miasteczka nikną osoby zadające niewygodne pytania...
+
Czytanie Saula to czysta przyjemność. Sprawnie wykorzystuje on znane elementy układanki - "idealne" miasteczko skrywające tajemnicę, drapieżna korporacja prowadząca nieetyczne badania i eksperymenty, szalony doktor i narastająca atmosfera paranoi. Do tego dochodzą jump scare'y wywoływane atakami wściekłych nastolatków. 
Również styl zasługuje na wielkie brawa - napisane to jest prawie tak dobrze, jak powieści Kinga (a chyba lepiej się technicznie pisać nie da). Za to Saul, przeciwnie do Króla z Maine, bardzo rozważnie gospodaruje słowami, nie przygniata akcji długimi opisami, napędza ją szybkimi dialogami i pełnymi akcji scenami. Ta sprawność narracyjna  cechuje Saula bez względu na to czy pisze pulpowy horror rozrywkowy ("Stwór") czy elegancki southern gothic ("Taniec"). Szczerze polecam - dobra zabawa i materiał na niezły old schoolowy horror w stylu ejtisów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...