Niestety, zbiór opowiadań Aleksandry Zielińskiej "Kijanki I Kretowiska" nie przypadł mi do gustu. Rzecz nie w tym, że to są słabe opowiadania, przeciwnie, odnoszę wrażenie, że to naprawdę dobra literatura, kłopot polega na tym, że liczyłem na coś innego. Pisząc w skrócie uważałem (znając wcześniej jeden z publikowanych tekstów - "Igła W Oku Wielbłąda"), że będę miał do czynienia z "regularnym" tomem opowieści niesamowitych. Tymczasem lwiej części "Kijanek I Kretowisk" znacznie bliżej do - tak niegdyś określanej - literatury kobiecej, niż do horroru. Owszem, opowiadania z reguły mają posmak "literatury niepokoju", budowane są na granicy pomiędzy realnym a niesamowitym, zdecydowanie jednak zbyt mało w nich grozy, suspensu, konkretu, a zbyt dużo takiego "kobieto-pisania".
Wiem, wiem, że używanie terminu "literatura kobieca" to seksizm i anachronizm, cóż jednak począć, jeżeli spora grupa opowiadań w zbiorze to podręcznikowe wręcz przykłady tego typu prozy. Bohaterki będą musiały m.in. zmierzyć się z porzuceniem ("Limbo"), zagrożeniem nowotworem piersi ("Tereska Patrzy Na Widma"), następstwami poronienia ("Kałamarnica Olbrzymia..."), czy romansu pozamałżeńskiego ("Klechdy Z Zebraczego Jaru").
Nieco ciekawiej dla fana horroru przedstawia się inna grupa opowiadań, taka, w których istnieje już subtelny posmak niesamowitości. Na przykład w otwierającym zbiór "Do Zobaczenia Dziewczynki", w którym prosta opowieść o dwu małych siostrach kryje w sobie bardzo niepokojące podteksty, czy w "Mówiono O Nim Zły", ukazującym ukryty pod powierzchnią wiejskiego życia mrok i zbrodnię. W "Pięknym Chłopcu" ból po zaginięciu dziecka zmienia w potwora udręczonego rodzica a w mrocznej "Pani Jeziora" ponownie stają naprzeciw siebie dwie siostry.
No i na koniec dwie perełki. Najpierw wspomniana już wcześniej "Igła W Oku Wielbłąda". Zaczyna się ono niewinną zabawa dzieci, później jest miejsce na dziwaczne kultystyczne rytuały młodzieży w opuszczonym budynku, na koniec zaś pomału narastająca przez cały czas groza tężeje w niezwykły horror o posmaku apokaliptycznym.
Drugie opowiadanie to "Wesoło Jest W Bullerbyn", taka polo-rustykalna wariacja na temat "Zawsze Mieszkałyśmy W Zamku" Shirley Jackson. Podobnie jak w słynnej powieści, także tutaj niesamowita historia opowiadana jest z perspektywy szalonego, mściwego umysłu nie rozróżniającego dobra od zła.
Warsztatowo napisane jest wszystko dobrze, czyta się szybko i bardzo "przyjaźnie". Autorka doskonale sobie radzi i z opisami stanów wewnętrznych swych bohaterek, i ze scenografią opowiadań (duża część historii z tomu osadzona jest w realiach polskiej wsi. Nadaje to pewnej spójności całemu zbiorowi i jest ciekawym zabiegiem formalnym). Gdybym miał tu coś krytykować, to wydaje się, że czasami opowiadaniom w zbiorze brakuje bardziej "konkretnego" zakończenia. Niekiedy ma się wrażenie, że autorka tylko otarła się o właściwy finał, rozwiązanie sytuacji zawartych w tekście, że trzeba jeszcze było pociągnąć temat ze dwa akapity. W rezultacie miewałem poczucie niedosytu, nadmiernej subtelności, braku końcowej klamry narracyjnej.
Nie mogę z czystym sumieniem polecić zbioru "Kijanki I Kretowiska" fanom horroru. Nie mogę jednak nie dlatego, by opowiadania w nim zawarte były słabe, po prostu one niekoniecznie są do fanów grozy adresowane. Oceniając wyłącznie subiektywną satysfakcję z lektury musiałbym dać niskie - 4/10 - a taka ocena wydaje się, wobec wartości literackich zbioru, zbyt surowa. Zdecydowałem zatem, w drodze wyjątku w cyklu, "oficjalnej" oceny cyfrowej nie wystawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz