Tarnowskie Góry organizują ciekawe akcje marketingowe - miasto wydaje “tematyczne” zbiory opowiadań gatunkowych, jako warunek oczekując jedynie osadzenia akcji poszczególnych historii w samym mieście. No i w ten sposób po “Tarnowskich Górach” “kryminalnych”, “romantycznych” i “fantastycznych” (aż 3 tomach!) przyszedł czas na “Tarnowskie Góry Niesamowite”. Niesamowitość w tym wypadku ma wymiar głównie tzw. weird fiction., tom zbiera bowiem prawie wszystkie aktywnie tworzące duże nazwiska tego nurtu w Polsce(tylko Kuba Bielawski się gdzieś zawieruszył).
Te “duże nazwiska” oznaczają autorów publikowanych, cenionych przez fanów i środowisko, i co w praktyce zapewnia solidny poziom literacki całego zbioru. Jest jednak inny problem, - niektórym z opowiadań brakuje nieco grozowego puncha. One są bardzo dobre warsztatowo, pełne ciekawych pomysłów, ale czasem za mało “niesamowite”, by zasłużyć na tytuł zbioru, trochę pozbawione ikry, takie niedoprawione. Może spowodowała to konieczność osadzenia ich w tarnogórskich realiach? Nie wiem, pozornie przecież w niczym to nie musi przeszkadzać - bierzemy dobry tekst i osadzamy go w Tarnowskich, no ale może jednak pętało to nieco wyobraźnię autorów? Co charakterystyczne, najlepiej przeze mnie ocenione teksty mają właśnie uniwersalny charakter, a lokalna miejscówka jest wyraźnie pretekstowa wobec poruszanych w nich treści.
Nic, przyjrzyjmy się poszczególnym tekstom, a zacznijmy od najlepszych, które (trzeba trafu), najbardziej “straszą”.
Najlepszym opowiadaniem zbioru jest tekst samego “ojca Dyrektora” polskiego weird fiction. Wojciech Gunia raczy nas mroczną opowieścią “O Snach, Zbawieniu I Krwi”. Dziwna kamienica, której mieszkańcy długimi wieczornymi zabawami zabijają strach przed zaśnięciem, mroczna, ligottiańska piwnica, gdzie przewalają się oślizgłe, czarne zwoje ślimacze, samopoświęcenie jednego z mieszkańców dla dobra ogółu.
Jesk takie środowiskowe powiedzenie “Gunia może i wychodzi z horroru (gdyż autor swym talentem wyrasta wysoko ponad granice gatunkowej grozy i bywa, słusznie, przymierzany do literackiego artystycznego mainstreamu), ale horror nie wychodzi z Guni”. W tym wypadku grozy jest co niemiara, a tyleż samo jak creepy (as hell), jest też opowiadanie przejmujące, gdyż za maską niesamowitej opowieści i nawiedzonej kamienicy czeka, jak to zwykle u Guni bywa, poważny namysł, poważna myśl o miejscu człowieka w świecie, o spokoju ducha i cenie, którą za to trzeba zapłącić. Piękne i poetyckie.
Niewiele “Snom” ustępuje znakomita “Grzybnia” Mariusza Wojteczka - prawdziwy grozowy gatunkowy konkret. Bohaterem jest młody chłopiec wychowywany przez dziadków i tajemnica otaczająca jego pochodzenie. Zgrabny (nawet jeśli przewidywalny) pomysł, świetny, niesamowity klimat - całość tak trochę w kierunku “Mexican Gothic”.
Udany jest zgrabny pastisz noir-kryminału spółki autorskiej Agnieszka Biskup/Dagmara Adwentowska - “Po Nas Nic”. Zawiązanie fabuły jest absolutnie klasyczne - kobieta z wynajmuje detektywa, by odnalazł jej zaginioną w tarnogórskiej okolicy córkę, a w tle opowiadanej historii rozwija się nadchodząca nad świat apokalipsa. Jest śledztwo w klimacie hard boiled, jest apokaliptyczny vive, a wszystko napisane efektownym, zgrzytliwym, naśladującym klasyków (Hammet, Chandler, Spillane) stylem. Robert Ziębiński by docenił :-)
Wyróżnia się też “Wszystko, Czego Nie Zabrała” Izabeli Grabdy, oparty o schemat fabularny “powrotu z wielkiego świata do swej małej ojczyzny”. Bohaterka, która zrobiła karierę w wielkim świecie odwiedza tarnogórską kamienicę i wspomina początek swej drogi życiowej, który nie był jednak usłany różami, oj nie… Dziewczynka, chcąc wyjść na życiową prostą przyjmuje pomocną dłoń od …. no właśnie :-)
Jest generalnie bardzo konkretnie i gatunkowo. Wprawdzie styl nieco zawodzi, gdzieś się cudowna, barkerowska makabra pomysłu rozwadni, ale i tak zostaje dużo “tłustego”.
Nie bardzo straszy, ale za to nadrabia weirdowym zakręceniem fabularnym opowiadanie Pauliny Rezanowicz “ Porzucony Autobus”. Na planie realnym kruchość planów życiowych bohaterki, pogrążającej się w kryzysie psychiczno-emocjonalnym po tym, jak do jej mieszkania wprowadza się siostra męża, na planie weirdowym bardzo efektowny pomysł z tajemniczym obrazem. Jesteśmy tylko małym paprochem, życie jest ciężkie a potem się umiera - te sprawy.
Nie zawodzą też :
Anna Musiałowicz “Nie Zostawisz Mnie”. Wspomnienie tragedii z dzieciństwa nawiedza bohaterkę we śnie, ilekroć przyjdzie jej odwiedzić Tarnowskie Góry. Zgrabny jest błysk makabry i finałowym jump scarze, łączący sen z przerażającą rzeczywistością, aczkolwiek uważam, że talent autorki zyskuje w większej formie, kiedy ma ona przestrzeń by jeszcze bardziej efektownie splatać wątki i tropy fabularne.
Jest też niezawodny Paweł Mateja i jego opowiadanie “Jaśniej”. Bohater opowiadania po próbie samobójczej przebywa w szpitalu psychiatrycznym, w tym czasie jego żonę dręczą dziwne sny o kuli światła. Kiedy on w końcu wychodzi “na wolność”, wita go puste mieszkanie, ukochana żona znika bez śladu…
Świetnie napisane, z dobrym, niepokojącym klimatem opowiadanie jest trochę jakby przejściowe - jedną nogą nawiązuje jeszcze do rewelacyjnego debiutu autora - “Nocne”, drugą już wkracza na terytorium “numinotycznej” grozy sf (vide powieść Matei “Plama Światła”), z odczuwalnym vibe’m “Archiwum X”.
Szczególnym przypadkiem jest mroczne opowiadanie Magdaleny Świrczek-Gryboś “A Dom Cieknie”, takie typowe “mixed emotions”. W pomyśle tkwi bardzo dużo potencjału - Starsi Bogowie, Egipt, Zło drzemiące w Ziemi, emanujące w jednej z tarnogórskich kamienic, w której, niegdyś mieszkał seryjny morderca a dziś “praktykę” prowadzi oszukańczy seks-terapeuta (jednocześnie piszący skandalizujące powieści erotyczne pod kobiecym pseudonimem). No ale poza samym potencjałem jest jeszcze story, a ta napisana jest nieprzekonująco, bez gładkości, bez tak naprawdę porządnej fabuły.
Teraz pora na trójkę prawdziwych asów weird fiction, którzy jednak tym razem nieco rozczarowali, nie klasą literacką (bo np. opowiadanie AmMari Wybraniec to absolutny majstersztyk, top całego tomu) ale niedostatkiem “niesamowitości”
No i właśnie tejże Wybraniec “Rybon”. Kolejne opierające się o archetyp “powrotu do miasteczka rodzinnego”. Bohaterka usiłująca odciąć się od swego tarnogórskiego pochodzenia studiuje prawo w Warszawie, gdzie buduje sobie całą wymyśloną, “lepszą” tożsamość, tymczasem jej brat zarabia na życie jako „rybon”, żywa “rybia” reklama spacerująca przed tarnogórską restauracją. Talentu Wybraniec się nie zatrzyma, ale coraz mocniej ciąży on ku mainstreamowi i tym razem elementu niesamowitego w ogóle nie sposób uświadczyć.
Niemniej Anna zawsze potrafi jednym zdaniem wkręcić czytelnika w xiemię. Tym razem są to pięknie twardochowe „herby aktualnego państwa nadrzędnego” na tarnogórskim dworcu PKP - brawo!
Inna sytuacja z Szymonem Majcherowiczem i jego “ Hosanną”. Ten nie ucieka od weirdu i dziwaczności, jednak tym razem zamiast grozy stawia na tragi-groteskę, historię kafkowskiego śląskiego Hioba kopanego przez życie po rzici (o! fajnie mi wyszło!), i prześladowanego przez wspomnienie - no, żodyn by nie zgod - władczego, dominującego Ojca (Kafka, Schulzu, reszto weirdowego świata, zapłaczcie…) Wielu czytelnikom “Hosanna” bardzo się spodobała, że niby “wstrząsająca analiza depresji bohatera” itp., ale w moim wypadku jednak stoi ona w kontrze do oczekiwań i raczej rozczarowuje.
No i w końcu Łukasz Krukowski i “Dzień Dobry”. Tytułowe powitanie wypowiedziane przypadkowo przez grzecznego bohatera na ulicy ściąga na niego prawdziwą katastrofę. Pojawiają się kultyści-druidzi - i to dobrze, niestety, brak grozy i odrobiny literackiego pieprzu - a to źle.
A na koniec teksty, które rozczarowały. Nie przekonały mnie do siebie ani dziwaczna “ Argyropoeia” Sylwestra Gdeli, ani ckliwy “Chłopiec Zwany Żukiem” Łukasza Kucharczyka, wkurzyła “Maszynka” Marcina Majchrzaka - słaby klon “Word Processor Of God” Stephena a całość stawki zamyka - no niestety, Istvan Vizvary z totalnie przeszarżowanym opowiadaniem “Bytomska 2a”…jacyś kolejni potencjalni kupcy, dziwaczne groteskowe historie, niczym najbardziej kwasowe fragmenty Inland Empire Lyncha…..no nieee.Vizvary potrafi pisać wspaniale, tym razem nic a nic jednak nie zrozumiałem konceptu stojącego za opowiadaniem .
Ale, żeby nie kończyć na niskiej nucie, generalnie bardzo warto wejść w zbiór. Bardzo mocna obsada, sporo udanych tekstów -“Tarnowskie Góry Niesamowite” dadzą czytelnikowi sporo frajdy. Fani weirdu w zasadzie obowiązkowo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz