Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2023

Joe Abercrombie Ostateczny Argument 10/10

Atomowy (momentami dosłownie…) finał fenomenalnej trylogii fantasy, jeszcze lepszy niż poprzednie części. Genialne postaci, zapierające dech w piersiach przygody, szokujące twisty, tony okrucieństwa i przemocy a do wszystkiego wielka łycha cynicznego, łobuzerskiego humoru (!). TO SIĘ CZYTA! + Po fiasku wyprawy na Kraniec Świata drużyna maga Bayaza się rozpada. Logen wraca na Północ, gdzie dołącza do walczącego po stronie Unii oddziału Wilczarza. “Wikingowie” wciągają armię Króla Północy Bethoda w pułapkę, do jej zamknięcia potrzebne jest tylko szybkie przybycie głównych wojsk Unii. Pech sprawia jednak, że akurat umiera głównodowodzący armią marszałek Burr a generałowie stanowczo odmawiają podjęcia działań do czasu mianowania przez Króla nowego wodza. Z tym jest taki znowu problem, że Król również w tym samym czasie umiera. Wobec wcześniejszej śmierci obu synów władcy oznacza to konieczność wyboru nowego władcy. Dwa główne stronnictwa polityczne, sędziego Marovii i arcylektora Sulta pro...

Thomas Ligotti Grimscribe 9/10

Dobra, będzie dużo, w sumie za dużo, ale tak to jest, jak się Fanatyczny Wyznawca weźmie do pisania… chciałem początkowo dzielić na części ale jednak Adoracja Mrocznego Sakramentu musi się odbyć w całej rozciągłości… : W słynnym (wśród fanów weirdu ofkors) cytacie z Washington Post Thomas Ligotti nazwany został “ the best kept secret in contemporary horror fiction”. Niespecjalnie się o nim mówi czy pisze, od sam od dawna zresztą twórczo milczy, więc tym bardziej usuwa się w cień - niczym pisarz Wrześmian w grabińskiej “Dziedzinie” (żeby już doweirdować do końca). Zatem tylko nieliczni (nawet wśród fanów weirdu) będą mieli wystarczająco dużo determinacji, by zadać sobie trud i brnąć w pokręcone ligottiańskie frazy w jego ojczystym angielskim. Jak przecież wiadomo, nawet po polsku “ciężko się to czyta”, tabuny słów, zero akcji i zero dialogów. No ale “Grimbscribe” wciąż jeszcze nie ukazał się w Polsce, więc Fanatyczny Wyznawca wyboru praktycznie nie ma… a ci nieliczni, którzy sobie ten ...

Isabel Canas - Hacjenda 4/10

Miała być Ligeia, wyszła Trędowata…. Spory zawód - mocno reklamowana, dobrze oceniana i popularna wśród zachodnich czytelników (czytelniczek?) “Hacjenda” Isabel Canas zamiast być kolejnym połączeniem literatury gotyckiej z tematyką meksykańską (pamiętamy Mexican Gothic!) okazała się mokrym kapiszonem, ckliwym romansem przebranym w kostium historyczny, bardziej Trędowatą niż Ligeią czy Rebeką. Horroru niewiele, łzawości nadmiar, do tego nieprzekonujący, harlequinowy romans w tle. Bueee, będę, niestety, zrażony, unikał kolejnych tytułów autorki. + Specjalnie nie ma się co o fabule rozpisywać, bo powiela ona wiernie schemat “Rebeki”, tylko przeniesiony w realia (realia…) Meksyku lat 20tych XIX wieku. Klasycznie - młoda dziewczyna wychodzi za mąż za zamożnego, starszego wdowca, generała związanego z władzami rządzącymi krajem (dziewczyna jest z rodziny opozycjonisty) i po ślubie przybywa do jego posiadłości, tytułowej “hacjendy”.  Tam witają ją wspomnienia po zmarłej w tajemniczych oko...