niedziela, 30 kwietnia 2023

Neil Gaiman Koralina 9/10

Słusznie podziwiana, uwielbiana i nagradzana (Hugo! Stoker!) “Koralina” Neila Gaimana to bodaj czy nie najsłynniejszy reprezentant “horroru dziecięcego”, niewykluczone jednak, że ten zachwyt jest większy u rodziców niż u samych dzieci  No bo niby książka pomyślana jest jako rodzinna bajka z dreszczykiem, ale Gaimanowi coś się mocno omksło trakcie pisania i w rezultacie wyszedł mu bardzo ale to bardzo konkretny horror. Horror naprawdę świetnie wymyślony, i napisany,  trzymający czytelnika cały czas w napięciu, niemniej - z uwagi na naprawdę konkretną ilość grozy w grozie - niekoniecznie wskazany dla najmłodszych odbiorców (no, przynajmniej dla tych bardziej wrażliwych). 

Nic, za to rodzice mają naprawdę good thrill.


+


Rodzina Koraliny wprowadza się do mieszkania położonego na środkowym piętrze tajemniczego domu otoczonego tajemniczym ogrodem. Na piętrze mieszka miły, choć nieco dziwaczny starszy pan, na dole sympatyczna para staruszek, byłych aktorek, ale generalnie  jak dla dziewięciolatki to NUDA! Można chwilę pochodzić tu i tam, odwiedzić uprzejmych sąsiadów, zwiedzić ogród, ale co potem? A rodzice, wciągnięci w swoje własne sprawy, nie zwracają prawie wcale uwagi na szukającą zajęcia dziewczynkę.


Ale pewnego dnia Koralina znajduje w ciemnym kącie tajemniczego mieszkania położonego w tajemniczym domu tajemnicze drzwi, które prowadzą….takiego samego domu tylko że znajdującego po Drugiej Stronie! No, prawie takiego samego domu, bowiem wszyscy mieszkający tam  ludzie mają zamiast oczu - guziki (dżizzz! co za creepy, creepy pomysł!). Druga Mama i Drugi Tata (obydwoje naturalnie z guzikowymi oczami), są, inaczej niż ci “normalni”, strasznie kochani, cały czas uśmiechnięci, gotowi spełniać wszelkie zachcianki córeczki, gotowi bawić się z nią i poświęcać jej cały swój czas.


Niby wszystko jest gites majonez, ale Koralina zaczyna się pomału czuć nieco nieswojo. Propozycja, by na stałe zostać z Drugimi Rodzicami w Drugim Domu nie przypada jej nadmiernie do gustu, zwłaszcza, że w tym celu musiałaby zgodzić się na zastąpienie swych oczu - guzikami. Yikes… patrząc na leżące na kuchennym stole czarne guziki i igłę z nawleczoną nicią dziewczynka mówi “au revoir” i wraca do siebie do swego “normalnego” domu.

Okazuje się niestety, że w tym “normalnym” świecie jej rodzice zniknęli bez śladu! Koralina dochodzi do przekonania, że zostali oni prawdopodobnie porwani przez Drugą Mamę, by zmusić dziewczynkę do zamieszkania w Drugim Domu. Nie ma wyjścia, dzielna Koralina wraz z poznanym w ogrodzie przyjaznym kotem musi wrócić przez tajemnicze drzwi, by uratować prawdziwych rodziców i swe szczęśliwe dzieciństwo. Czeka ją (a wraz z nią i czytelników) mnóstwo strasznych przygód - Druga Matka z każdą bowiem chwilą staje się coraz bardziej przerażająca, a skrywane przez nią tajemnice coraz bardziej okropne…


+


Jakby się wciąż nie zachwycać “Alicją W Krainie Czarów”, to jednak nieco już lat od jej powstania upłynęło, nieco się świat i strategie wobec dzieci zmieniły, pora by więc może na jakiś update? Bo trochę tak można traktować “Koralinę”, jako współczesną baśń, mroczną i przerażającą, ale niosącą w finale baśniowe ukojenie.

Jak każda baśń “Koralina” zawiera przesłanie moralne. Przekaz dla dzieci brzmi - “ twoi rodzice cię naprawdę kochają, nawet jeśli są zabiegani i nawet jeśli nie zawsze spełniają twe wszystkie zachcianki”  ale, jako że książeczka jest naprawdę wielofunkcyjna, służąca nie tylko dzieciom ale i dorosłym,  jest też morał dla samych rodziców “patrz na swe dziecko i poświęcaj mu wiele uwagi, żeby żadna guzikooka maszkara nie odciągnęła ich od ciebie”.


Będąc baśnią jest równocześnie “Koralina” obezwładniająco pięknym i strasznym horrorem. Wystarczyłby sam koncept guzikowych oczu by dreszcze przeszły po plecach, a Gaiman jeszcze będzie raz za razem dowalał do pieca. Pajęcze palce Drugiej Matki, bulgoczący Ojco-stwór w piwnicy, duchy  poprzednich dzieci, weirdowo znikająca rzeczywistość… naprawdę nie wiem, czy na pewno każde 9-letnie dziecko z uśmiechem wytrzyma kolejne dawki serwowanej w powieści grozy i makabry. Natomiast dorosły będzie miał setną zabawę, na dodatek na jeden intensywny wieczór, książeczka bowiem formatowo jest króciutka, dostosowana  do dziecięcych możliwości.


Patent z przechodzeniem między światami jest charakterystyczny dla Gaimana, bardzo podobnie jest przecież w “Gwiezdnym Pyle” (a i “Nigdziebądź” z całym tym PodLondynem budzi zbliżone skojarzenia). Tym razem Gaiman najbardziej koncentruje się na wywołaniu grozy, świat za drzwiami bowiem nie jest żadną krainą fantasy, to ponure siedlisko upiornej wiedźmy, gdzie cała rzeczywistość to tak naprawdę oszustwo, jej kreacja mająca usidlić (niczym w pajęczynie) dziewczynkę, podobnie jak poprzednio do niej wpadające dzieci (których duchy nawiedzają Drugi Dom). Warto zwrócić uwagę na coraz bardziej upiorną Drugą Mamę (na jej Pajęcze Palce!), no a wspomniana już scena z bulgoczącą w piwnicy masą ….brrrr!


Zwraca też uwagę panujący w powieści nastrój rodem z  sennego koszmaru, najpierw tylko niepokojącego, z biegiem kolejnych stron jednak coraz bardziej mrożącego krew w żyłach.  Mimo całej tej narastającej grozy rezolutna, dzielna Koralina nie ulegnie strachowi, w wcale o swych ukochanych rodziców stawi czoła Złej Wiedźmie. Ta z kolei przypomina złowrogiego pająka - Drugi Dom jest niczym jej pajęczyna (“zawieszone” są w niej duchy poprzednich ofiar), jej długie, pajęcze palce tkają kolejne węzły pułapki.

No i kot - kot ofkors! W końcu to powieść Neila Gaimana!


KANON grozy i to całkiem dorosłej. 



PS.

Powstał niezły rysunkowy film - “Koralina I Tajemnicze Drzwi”, zgrabny i dość wierny,  ale klimatycznie wyraźnie złagodzony, zrealizowany faktycznie z myślą o młodszej widowni. Jak jakieś dziecko miałoby opory słuchać strasznej książki, to może animacja będzie łagodniejszym wejściem w opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Graham Masterton - "Czarny Anioł" 5/10

Zaczyna się zgodnie z recepturą hitchcockowską, od trzęsienia ziemi. Scena brutalnego zamordowania całej rodziny jest jedną z mocniejszych j...