„One-hit wonder” - to znane określenie muzyczne pasuje jak ulał do twórczości niesamowitej Olivera Onionsa. Jego najbardziej znane opowiadanie - „Zew Pięknej” (albo, w innym tłumaczeniu, znanym z różnych antologii - „Wabiąca Ślicznotka”) to absolutna klasyka literackiego horroru, historia budząca zachwyt finezją opowiadania, unikająca oczywistych, krwistych jump scare’ów a mimo to potrafiąca wzbudzić autentyczne dreszcze grozy), pozostałe jednak teksty (przynajmniej te ze zbioru „Widdershins”, wydanego przez C&T jako „Na Opak”) mocno rozczarowują. Słusznie pisze blurb okładkowy, że „opowiadania Onionsa charakteryzuje świeżość i nowatorskie podejście” ale niekoniecznie znaczy to, że są to opowiadania dobre…
Ale zacznijmy od „A Beckoning Fair One” (bo i jest od czego!)
Pisarz Paul Oleron wynajmuje zaniedbany domek na przedmieściach Londynu. Planuje w nim dokończyć pracę nad swą kolejną powieścią, której bohaterką jest kobieta wzorowana nieco na postaci swej przyjaciółki, Elsie Bengough.
W nowym miejscu, które odświeża i adaptuje dla swoich potrzeb, mieszka mu się znakomicie, ale jakoś opuszcza go inspiracja; męczy się, siedzi godzinami nad białą kartką, a nowy rozdział powieści zupełnie nie chce się urodzić.
Samej Elsie, gdy odwiedza ona Olerona, dom zupełnie nie przypada do gustu. Do tego wszystkiego boleśnie rani się wystającym ze ściany gwoździem (co ciekawe, Oleron byłby gotów przysiąc, że tego gwoździa w ścianie nie było).
Kiedy za kolejną wizytą przyjaciółka skręca kostkę na stopniu schodów, który nagle załamuje się pod nią, żartuje ona gorzko, że dom nie życzy sobie jej kolejnych odwiedzin, a kiedy Oleron milczeniem pomija czynione mu awanse (de facto odrzucając jej uczucie) rozgoryczona i zraniona zapowiada, że nie będzie już się pisarzowi narzucała.
Pewnego wieczoru Oleron wyskakuje przerażony z wynajmowanego domu - w ciszy samotności wydaje mu się, że słyszy odgłosy szczotkowania włosów, wyczuwa w domu czyjąś obecność. Po kilku szybkich jednak łyskaczach przechodzi mu histeria i wraca do swego mieszkania. Tam decyduje się na zmianę pisanej powieści - miejsce bohaterki wzorowanej na Elsie zastąpić ma postać innej kobiety.
Z upływem czasu pisarz przestaje opuszczać swój dom, zaniedbuje pracę (z której koniec końców zostaje zwolniony), przestaje nawet odbierać dostarczane pod drzwi domu produkty spożywcze.
Zaniepokojona stanem zdrowia przyjaciela, nie bacząc na zranioną dumę, Elsie zaczyna się dobijać do zamkniętej posesji…
+
W znanym (też kanonicznym) opowiadaniu grozy, „Miłość I Profesor Guildea” Robert Hitchens wprowadził do literackiego horroru „zakochanego ducha” - byt, który teoretycznie nie jest złowrogi i nie ma wobec bohatera złych zamiarów, przeciwnie, „zakochuje się” w nim, nie zmniejsza to jednak przerażającego wpływu tej obecności na prześladowanego protagonistę.
Dość podobny jest punkt wyjścia „Zewu Pięknej” - Piękna (vel Ślicznotka) ma swoistego „crusha” na pisarza, nie podejmuje wobec niego żadnych złych kroków, raczej opanowuje jego umysłowość i emocje. Ale innej kobiecie, kręcącej się wokół Oberona - biada!
„Zew Pięknej” jest nieoczywisty - w sumie nie wiemy, czy faktycznie w samotnym domu mieszka duch jakiejś „Pięknej” czy może samotny mężczyzna pogrąża się coraz bardziej w szaleństwie i generowanych przez to szaleństwo wizjach, budząc narastający niepokój u swych sąsiadów i będąc śmiertelnie niebezpiecznym dla wszystkich chcących naruszyć jego sanktuarium. W rezultacie opowieść swym rytmem i klimatem przypomina nieco wspaniały „Wstręt” Romana Polańskiego (a i elementy paranoi rodem z „Lokatora” (tak filmu jak i powieści Rolanda Topora, się pojawiają).
+
Niestety, jako się rzekło, „Piękna” swą jakością bardzo wyróżnia się ponad pozostałymi opowiadaniami zbioru. Jeszcze najlepiej wypada kolejne z nich - „Widmo”, zgrabnie grające motywem Latającego Holendra - dwa statki z dwu czasoprzestrzeni natykają się na siebie w spowitych gęstą mgłą wodach - ale potem jest już naprawdę przeciętnie.
Pomimo komentarza akcentującego oryginalność wizji Onionsa, zdarzają mu się banalne, generyczne ghost stories ; w „Papierośnicy” dwu angielskich turystów zwiedzających Prowansję spędzi wieczór w nawiedzonym domostwie zamieszkanym przez duchy (?) dwu pań, zostawiając tam tytułową papierośnicę, w „Fotelu Na Biegunach” starsza pani znajdzie ukojenie, kiedy za sprawą pewnej Cyganki odnajdzie ją duch jej nienarodzonego dziecka (nieślubnego! - jest w tekście obyczajowy niepokojący undercurrent) a w „Rooum” (dość blade odbicie znakomitego „Obserwatora” Le Fanu) jakaś tajemnicza obecność prześladuje bohatera
A co do reszty - faktycznie, czasem fabuły Onionsa charakteryzuje swoista oryginalność, niekoniecznie jednak działa to na ich korzyść. W „Benlianie” pewien rzeźbiarz wciela samego siebie w tworzone przez siebie dzieło a w „Io” grecka nimfa opanowuje ciało pewnej angielskiej dziewczyny.
A na koniec dwa pokrewne sobie opowiadania, „Wypadek” i „His Iacet”, oba opisujące tę samą sytuację - dwu artystów, jednego ubogiego ale hardego, drugiego odnoszącego sukcesy finansowe za cenę komercyjnych kompromisów. O ile „Wypadek” zawiera jeszcze niesamowitą ramę - narastający spór doprowadza do ujawnienia tajemnic z przeszłości i w rezultacie do makabrycznego finału, to „His Iacet” (nb. ogromnie chwalony przez Joshiego w „Unutterable Horror”) jest prawie wyłącznie zapisem rozterek popularnego twórcy groszowych nowel detektywistycznych nad sensem własnej twórczości („duch” ubogiego ale bezkompromisowego w swej sztuce przyjaciela-malarza jest „zaklęty” w jego autoportrecie) i - szczerze - bardzo mnie zmęczył.
Na duży plus bardzo sprawny, przejrzysty styl, którym napisane są opowiadania, dobrze oddany w eleganckim, doskonale się czytającym tłumaczeniu.
+
Zdanie podsumowania - „Zew Pięknej” to lektura obowiązkowa i kanon literackiego horroru, reszta opowiadań jednak wyłącznie dla zaprzysięgłych fanów tzw. „klasycznej” grozy, i to raczej jako ciekawostka niż ukryty gem.
PS.
Co dość dziwne, „Beckoning Fair One” do tej pory nie została przeniesiona na ekran. Tj. imdb niby wspomina coś o zeszłorocznej adaptacji, ale to, zdaje się, bardziej jakaś amatorska próba krótkometrażowa (obraz ma 23 minuty) niż pełnowymiarowy film. Aczkolwiek prawda też, że podobny opowiadaniu klimat i rozwiązania fabularne Polański oddał we „Wstręcie” tak dobrze, że może nikt nie chce usiłować konkurencji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz