Franz Kafka latami uważany był wyłącznie za twórcę „mainstreamowego”, za autora „bezprzymiotnikowej” literatury pięknej i jakakolwiek próba jego gatunkowego przyporządkowywania uważana była za herezję. W ostatnich latach zrozumienie znaczenia, jakie ma jego twórczość dla współczesnego weird fiction powoduje zmianę tej optyki i coraz więcej czytelników „literatury niepokoju” sięga po jego prozę. Niemniej nieprzygotowany badacz, poszukujący tych grozowych tropów w twórczości Kafki dostanie „Opowieściami I Przypowieściami” zdrowo po łbie…
Wydany przez PIW tom stanowi chyba całość dorobku nowelistycznego słynnego mieszkańca Pragi, zbierając w jedno tak słynne arcydzieła pokroju „Przemiany” czy „Kolonii Karnej” jak i mniej znane teksty, krótkie szkice, opowiadania nieukończone, ulotne myśli zapisywane na serwetkach w praskich piwiarniach, no wszystko. W takiej formie książka zainteresuje jednak wyłącznie historyków literatury i die hard fanów Franza, gotowych czytać wszystko, co wyszło spod jego pióra.
Zbiór miesza utwory wybitne ze słusznie zapomnianymi a w tej masie skrawków, szkiców, ulotnych fragmentów, dziwacznych, niedowarzonych prób literackich, w tym „popiele” trzeba dopiero doszukiwać się „gwiaździstych dyjamentów”. Ale jak się już na taki diament trafi, to warto przyjrzeć się mu z bliska, warto zrozumieć, jakie znaczenie ma twórczość Kafki dla ambitnej grozy, jak bardzo zadłużone jest u niego współczesne weird fiction.
Przede wszystkim „Przemiana” (10/10)
Gregor Samsa, utrzymujący ze swej pensji całą rodzinę komiwojażer (to bardzo ważny element opowieści!), pewnego dnia budzi się w swym łóżku przemieniony w….wielkiego robala(nb. często mylnie utożsamia się tego robaka z karaluchem, Kafka nazwał go po prostu „der Ungeziefer” - czyli „robak”, a z opisu przypomina on raczej żuka).
W robaczym ciele nadal tkwi umysł Samsy. Początkowo głównym zmartwieniem mężczyzny jest ukrycie swego stanu przed rodziną. Nie pozwala otworzyć drzwi do swego pokoju, liczy, że może wszystko wróci do normy, mijają jednak kolejne godziny, a Gregor nie może udać się do swej pracy! W końcu do domu przybywa jego oburzony przełożony, a wtedy tajemnicy nie da się już dłużej ukrywać - drzwi do pokoju, ku powszechnej zgrozie, staną otworem….
Od tego momentu zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki, długimi momentami utrzymana w groteskowej tonacji opowieść o - z jednej strony - postępującej alienacji samotnego bohatera, z drugiej - o sposobach adaptacji bliskich do zmienionego stanu rzeczy. Wkrótce okazuje się, że najgorsze, co z nowej sytuacji wynika, to fakt, że Gregor przestał zarabiać, utrzymywać swą rodzinę! Teraz wszyscy muszą podjąć jakieś prace, a to wkrótce powoduje narastanie niechęci wobec robaczego „darmozjada”.
Mimo zabawnych momentów, nastrój depresji jest obezwładniający - Samsa jest coraz bardziej samotny, opuszczony, znienawidzony, rodzina coraz bardziej od niego oddalona, coraz bardziej mu niechętna. „Przemiana” to naprawdę złowroga opowieść, trochę też metafora śmiertelnej choroby, alienującej chorego od reszty świata.
Drugi weirdowy must read to „Kolonia Karna” (10/10). Przejezdny gość, można powiedzieć, turysta, odwiedza tytułową kolonię, w której ma być świadkiem okrutnego ukarania pewnego przestępcy. Oficer prowadzący egzekucję z zapałem i gorliwością opisuje zarówno szczegóły techniczne upiornego urządzenia, mającego być narzędziem wykonania kary, jak i zalety całego systemu penitencjarnego, w ramach którego kara będzie wykonywana. W tym systemie więzień nie musi wiedzieć, za jaką zbrodnię ma być ukarany, tak naprawdę nie jest nawet konieczna pewność, że przestępstwo zostało popełnione - najważniejszym elementem jest bowiem właśnie brutalna, nieuchronna kara.
Oficer z uznaniem wspomina surowość i zdecydowanie poprzedniego zarządcy kolonii, skarży się również na nowe władze, jego zdaniem stanowczo zbyt pobłażliwe, zbyt niechętnie patrzące na „sprawdzone” rozwiązania starego systemu. Wraz z upływającym czasem w służbiście narasta niepokój - obserwuje niezadowoloną reakcję swego rozmówcy, narasta w nim przekonanie, że to nie żaden „przypadkowy podróżnik”, że to wysłannik ze Stolicy, współdziałający z Nowymi Władzami zwolennik „liberalizacji”…
W ostatecznym akcie determinacji żołnierz gotów jest na wszystko, by wykazać zalety Kolonii i obowiązujących w niej drastycznych kar…
„Kolonia Karna” to wykrzywiony obraz totalitarnego, sadystycznego państwa, drwina z systemu, w którym „porządek” i „stare prawa” ważniejsze są od jakiejkolwiek logiki, to drwina z wszelkiej maści surowego konserwatyzmu i militaryzmu, uosabianej w czasach Kafki z tzw. „pruskim drylem”, znanej później z III Rzeszy, czy z soldatesek Ameryki Płd.
W opisach wewnętrznych gier politycznych liberalizującego się państwa, w sporze pomiędzy „starym” a „nowym zarządcą” można też odnaleźć zapowiedź klimatu ligottiańskich korporacji.
Oprócz tych dwu kanonicznych opowiadań fana grozy powinien zainteresować wyjątkowo mroczny, ponury „Głodomór” - opowiadanie o mężczyźnie głodzącym się do krawędzi śmierci w ramach objazdowego show; wszystko w jego życiu funkcjonuje, dopóki widowisko budzi zainteresowanie odwiedzających, po pewnym czasie jednak publiczne głodowanie przestaje przyciągać uwagę…
Z kolei opowiadanie „Odmowa” ma w sobie potencjał „Zarządcy Miasta” Ligottiego, z podobnie czarnym humorem - postać Pułkownika, jedynego kontaktu miasteczka z rządem, który rytualnie odmawia wnioskom i prośbom mieszkańców to weird w stanie czystym.
„Sęp” - genialna makabreska z drastycznym finałem
Wsród pozostałych tekstów zbioru najbardziej wyróżnia się wstrząsający „List Do Ojca”.
Tutaj mamy do czynienia z weirdowym archetypem postaci Ojca, silnego, władczego, dominującego, takiego „macho” o trochę wręcz boskich przymiotach, reprezentującego wszystko to, z czym sam Kafka sobie w życiu nie radzi. Jest jednak ten Ojciec jednocześnie nieczuły, okrutny, jest głupcem przebojowością, hałaśliwością i swą żywotnością „zakrzykującym” problemy rodzinne i życiowe.
To nie jest fikcja literacka, to „się działo naprawdę”. Kafka pisze w nim o swych własnych relacjach rodzinnych, pisze ostro, szczerze, to list naprawdę bolesny w swej wymowie, pozwalający nieco zajrzeć w neurotyczną duszę pisarza.
Artystycznym przetworzeniem „Listu Do Ojca” jest świetne, mroczne opowiadanie „Wyrok”, gdzie syn usiłuje uzyskać zgodę swego ojca na własny ślub, zakończone drapieżnym jump scarowym finałem.
Uwagę przyciągnie jeszcze kilka opowiadań animalistycznych („Budowa”, „Śpiewaczka Józefina”, „Rozmyślania Psa”) w których poprzez zwierzęce metafory Kafka ponownie manifestował będzie lęk przed światem, alienację, neurozy, no, taki klasyczny „kafkizm”.
I to tyle. Dla nieprzygotowanego „normika” (jakim jest piszący te słowa) grzebanie w całej masie fragmentów literackich, dziesiątków „drabbli” o niczym, stron, zdań, słów, bez wyraźnego kierunku, jakiegoś kształtu było, nie ukrywam, męczące. Tak, jest wspólny dla wszystkich tekstów jakiś klimat ogólnego wycofania, nieśmiałości wobec grubiańskiego świata, obaw i lęków, ale nader rzadko ubrane jest to w satysfakcjonującą formę literacką
„Więcej” nie zawsze znaczy „lepiej”. Znana jest historia, jak umierający Kafka prosił swego przyjaciela Maxa Broda o spalenie swych rękopisów. Ten słusznie nie posłuchał, sprzeniewierzył się woli Kafki i w ten sposób świat poznał „Proces”, „Zamek” czy „Przemianę”. Ale może Kafka nie miał na myśli tych arcydzieł, a właśnie dziesiątki tych krótkich, dziś interesujących wyłącznie badaczy literatury, ew. die hard fanów autora skrawków?
„Przemiana”, „Kolonia Karna”, „Głodomór”, „Wyrok” - koniecznie! Reszta stanowczo niekoniecznie….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz