Kontynuacja przygód Johna Mayo, agenta Scotland Yardu, poznanego już w powieści "Czarna Fedora".
Mayo, poszukując ukojenia po niespodziewanej śmierci swej ukochanej, przybywa na do położonego na walijskim pograniczu małego miasteczka Knighton. Niestety, wraz z jego przybyciem senne miasteczko opuszcza spokój. Narasta fala antyangielskich zamieszek - na murach wypisywane są nacjonalistyczne walijskie hasła, podpalane są letnie domy należące do Anglików. Wkrótce sytuacja w Knighton pogarsza się. W pożarze ginie para przybyszów z Anglii, a na ulicach znajdowane są martwe ofiary z przegryzionymi szyjami.
Miejscowi mieszkańcy wiążą wszystkie złe zdarzenia z osobą Mężczyzny W Czarnym Kapeluszu. Ten rozpoczyna własne śledztwo, obserwując nocami krążące ulicami Knighton trupioblade młode kobiety, ubrane w obcisłe czarne stroje. Dni spędza Mayo romansując z pracownicą miejscowego biura pośrednictwa nieruchomości (szybko się z żałoby otrząsnął...) Na przeszkodzie planom trwalszego związku stoi jednak partner kobiety - właściciel biura. Zaborczy mężczyzna dosłownie więzi dziewczynę w swym domu, jakoby chcąc ją uchronić przed niebezpieczeństwami miasta - potencjalnymi zamachami nacjonalistów, atakami "wampirów" oraz groźnym tajemniczym przybyszem.
W swym "Writing Horror Fiction" Guy N. Smith zaleca, by umieszczać akcję powieści w małej miejscowości; automatycznie powoduje to wzrost jej sprzedaży wśród mieszkanców. "Wampiry z Knighton" to przykład zastosowania tej metody, jeszcze jeden małomiasteczkowy horror w dorobku Smitha. Czytelnik znajdzie tu dobrze znane elementy stylu Guya; niespiesznie rozwijajaca się akcja, galeria groteskowych postaci, kilka zgrabnych scen grozy. Jest też miejsce na nieco charaktersystycznego dla Miszcza złośliwgo humoru.
Główne założenie fabularne jest, jak często bywa u Smitha, całkowicie absurdalne, ale sam pomysł połączenia wampiryzmu i walijskiego separatyzmu jest uroczy i zasługuje na pochwałę.
Zaskakująco poprawna jest też konstrukcja powieści - "Wampiry" mają początek, rozwinięcie i w miarę ogarnięte zakończenie - a to nie zawsze sie Guyowi udawało.
Zabawny pomysł, dobra fabuła, porządna realizacja - same plusy. Jedna z lepszych powieści Guya, można ją czytać samodzielnie, można też w parze z poprzedzającą ją "Czarną Fedorą". Dla #smithoweświry jazda obowiązkowa. Gorąco polecam, dobra zabawa.
Książkę czytałem lata temu w liceum. Niestety nie zachwyciła mnie. Pamiętam że mniej więcej w połowie odkryłem intrygę (ataki terrorystyczne i kwestie polityczne) jaka miała być głównym wątkiem powieści.
OdpowiedzUsuń