Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2017

3 koncerty

Moja relacja z trzech ostatnich koncertów (Żory + wyjazd Wrocław/Ostrów)  Nie zdążyłem po Żorach napisać, więc teraz muszę "dokleić" relację do ostatniego wyjazdu : Żory : Za brzmienie odpowiadał Poli, zatem w zasadzie nie mam dużych uwag. Było wybornie, no, ja mówię, że na 4 + bo Piekary - nasz póki co numer 1 były lepsze) - Poli klarowność dźwięku i komunikatywność osiągnął trochę kosztem basu Faziego - którego powinno być, 15-20 % więcej. Wykonawczo też było bardzo, bardzo, dobrze - jedna z najlepiej zagranych sztuk. Publiczność - było 120, w porywach 150 osób, więc całkiem przyzwoicie (byliśmy headlinerem, a koncert był płatny). Teraz koncert : Początek - Demon, Memory, bez uwag i zastrzeżeń. Potem Beliar - zdecydowanie koncertowy hit numer 1, wygrywamy nim na każdym koncercie. Niestety, ""bomba solo" zamiast rozgrzać, trochę chłodzi salę. Podobny efekt był już w Piekarach i Kutnie, zatem trzeba się będzie zastanowić nad jej rolą w programie koncer...

Guy N. Smith Szatański Pierwiosnek 8/10

Fakt to powszechnie znany, że naziści świetnie komponują się z horrorem, czego kolejnym dowodem jest "Szatański Pierwiosnek", jedna z lepszych powieści Guya N.Smitha. Amerykański handlarz nieruchomości kupuje w Szwajcarii opuszczoną, wielką willę, należącą niegdyś do oficera SS Reichenbacha. Mimo oporu ze strony zaniepokojonych ponurym domostwem synka i żony wprowadza się do niego i urządza przyjęcie przywitalne. W nocy po przyjęciu umiera jeden z gości. Oficjalnie przyczyną jest zawał serca, ale to, oraz niepokojące pozostałych domowników koszmarne sny powoduję, że właściciel postanawia zmienić otoczenie. przenosi cały don do USA, by tam zamieszkać , w miejscu wolnym od duchów nazistowskiej przeszłości. Niestety, klątwa podąża wraz z przenoszonym budynkiem. W nowym miejscu nadal straszą duchy zamęczonych ofiar i samego Reichenbacha (efektownie opisywany duch z gnijącą twarzą). Podejmowane przez Amerykanina próby zignorowania grozy czającej się w domu kończą się tragedią -...

Terry Pratchett Ostatni Kontynent 3/10

Cóż za zawód ! Zbiór niezbyt śmiesznych i niezrozumiałych dla nieanglosaskiego czytelnika żarcioszków o Australii, wpleciony w szczątkową fabułę wypchaną całym mnóstwem czytelniczej waty. Rincewind po wydarzeniach w "Ciekawych Czasach" (ależ to była książka!) został magicznie przerzucony na Kontynent XXXX. Tam zostaje wybrany przez Miejscowych Bogów/Siły Pierwotnej Magii (whatever) do misji Przywrócenia znikającej Wody. Jednocześnie grupka magów Niewidocznego Uniwersytetu, przez okno w łazience (to było akurat zabawne) przenosi się w czasie i przestrzeni na maleńką wysepkę, w pobliżu której powstanie w przyszłości Kontynent XXXX. Rincewind wędruje przez XXXX (czyli dyskową Australię) usiłując ujść swemu bohaterskiemu przeznaczeniu - jedyne, co trwalej pozostaje w pamięci po jego przygodach to świetnie przez Pratchetta wykorzystane australijskie powiedzenie "no worries, mate" ("nie ma problemu"), często motor napędowy intrygi, obejmującej, m.in, pustyn...