Guy N. Smith przerabia "Hotel Zacisze" na upiorną powieść grozy.
Odcięty od świata przez zimę małego hotelu, przerobiony z prywatnego szpitala psychiatrycznego, zamieszkuje przedziwne towarzystwo (zresztą byli pacjenci) - maniak religijny-ekshibicjonista (Guj jak zwykle szaleje) , zamożna starsza eko-fanatyczka wraz z dwójką podopiecznych - alkoholikiem i młodą nimfomanką. Do kompletu dochodzą ociężała umysłowo dziewczyna w ostatnich dniach ciąży i ponury brat właściciela. Samo prowadzące hotel małżeństwo jest równie dziwaczne - obydwoje przeżywają traumę śmierci swej córki, on burkliwy i ponury, ona wybuchająca co jakiś czas atakami wściekłej furii, to znów pogrążająca się w katatonicznym letargu.
Mieszkańcy mają własne oczekiwania wobec dziecka ciężarnej - fanatyk religijny, wierząc w niepokalane poczęcie, oczekuje ponownego nadejścia Zbawiciela, tymczasem małżonkowie, wyznawcy Szatana (ihaaa!) wierzą, że dziecko będzie zesłaną im przez Antychrysta odrodzoną córką.
W samym środku wściekłej śnieżycy do hotelu dociera trójka podróżnych, matka z nastoletnią córką i samotny bukinista. Pierwotnie gospodarz przyjmuje ich niechętnie, usiłuje zniechęcić do noclegu, wkrótce jednak jego nastawienie zmienia się drastycznie - Szatan domaga się, jako ofiary, życia przybyłej nastolatki.
W środku nocy rodzi się zdeformowana dziewczynka - widomy znak władzy Szatana. Opętani właściciele przygarniają dziecko, czekając jednocześnie odpowiedniej chwili,. by złożyć Panu Ciemności żądaną ofiarę. Tymczasem między mieszkańców hotelu, jednego po drugim, wkrada się tytułowa Mania, rodzaj satanicznego szału, przybierającego czasami postać cienia zdeformowanej szatańskiej ręki. Opętuje ona jedną osobę, po jej zaś śmierci szuka kolejnego nosiciela. Giną kolejne oszalałe osoby, a uwięziona trójka przybyłych bezskutecznie usiłuje wydostać się z upiornego domostwa.
Mania jest kiepsko napisana i koszmarnie wręcz przetłumaczona. Ale, paradoksalnie, jest ona całkiem udanym horrorem - z zaskakująco dobrym pomysłem i przygniatającym nastrojem. Owszem, odnosi się wrażenie, że Smith inną książkę zaczynał,, inną zaś kończył- jakby odpowiedni kierunek historii pojawił się dopiero w trakcie pisania, ale to nieważne, ważne, że zupełnie nieprzeko0nujący, bełkotliwy początek doprowadził do naprawdę efektownego i trzymającego w napięciu finału (tak, tym razem Guy Smith napisał zakończenie książki!). Bardzo intrygująca jest taka "polańska" niejednoznaczność "Manii" - zaczyna się jak okultystyczne czytadło o domu satanistów, w zakończeniu mocno sugeruje że wszystkie "nadprzyrodzone" zdarzenia miały miejsce tylko w głowach bohaterów - że tak naprawdę nie było żadnych ciemnych mocy, a tylko grupa obłąkanych ludzi, opętanych przez własne demony.
Niestety - tłumaczenie i edycja książki to kryminał. "Manii" się prawie nie da czytać ! Dialogi splątane z narracją, przypadkowo ze soba posklejane, nieoddzielone akapity opisujące różne elementy opowieści - coś strasznego. Jeszcze gorzej jesty z tłumaczeniem - wiadomo, że Phantom Press tłumaczenia miał fatalne - tym razem jednak beznadziejność przekładu ma wymiar wręcz epicki. Tłumaczka cały czas toczy śmiertelny, przegrany bój z zasadami poprawnej gramatyki i składni, dokładając do tego potworne wręcz błędy znaczeniowe (kikut to nie proteza ! jak zdeformowane niemowlę może urodzić się "z protezą nadgarstka" sic!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz