Pandemiczny rok 2020 uziemił na długie miesiące cały świat. Wydawnictwo Vesper postanowiło wykorzystać okazję i namówić uziemionych w swych domach i mieszkaniach rodzimych twórców grozy do udziału w antologii „Grobowiec”. Vesper planuje, by „Grobowiec” stał się przedsięwzięciem cyklicznym, każdy tom cyklu ma mieć dominujący temat przewodni W pierwszym tomie jest to (no czyżby…) „Zaraza”.
Na pierwszy rzut oka takie zdefiniowanie tematyczne może być ryzykowne, może spętać wyobraźnię twórców, zaowocować serią mało od siebie się różniących opowiadań, opartych o parę podobnych do siebie, przewidywalnych „pandemicznych” sytuacji i rozwiązań. Jak zatem poradzili sobie autorzy zaproszeni do „Zarazy”?
W dwu słowach - zaskakująco dobrze. Naprawdę, ogólny poziom „Grobowca” imponuje, praktycznie nie ma w tym zbiorze tekstów słabych, mnóstwo za to jest znakomitych.
Dużo świeżych pomysłów, sporo efektownej zabawy archetypami literackiej grozy i łączenia ich z epidemicznym tematem głównym zbioru. Pojawiają się wampiry i zombiaki, pojawia się, klimat zimnego horroru science fiction, thrillery, dramaty psychologiczne. Pojawia się pulpowa rozrywka a obok niej artystyczny klimat weird fiction.
Mimo tej różnorodności wszystkie teksty bardzo dobrze się czyta - redakcja tomu zasługuje na wyróżnienie i odrębną pochwałę.
Wydawnictwo podzieliło antologię na trzy części. W pierwszej znaleźć można opowiadania historyczne, dziejące się w przeszłości, w drugiej opisana jest teraźniejszość świata atakowanego przez wirus, trzecia zawiera apokaliptyczne wizje nadchodzącej, przerażającej, przyszłości.
+
W tej pierwszej części wyróżnia się obłędnym wręcz klimatem „Wdowi Dwór” (7/10) Krzysztofa Wrońskiego. Fabularnie utwór jest nieco rozchwiany, kilka planów czasowych i wątków przeplata się w nim chwilami zbyt chaotycznie, by z satysfakcją podążać za akcją, ale wszystkie niedogodności nadrabia wspomniany klimat. Duszne korytarze tytułowego dworu, w którym zaczyna się szerzyć zaraza, galeria knujących po kątach, ponurych indywiduów, atmosfera rozpadu, gnicia, upadku - bardzo, bardzo sugestywne. Mimo wahań fabularnych zdecydowany faworyt tej części.
U Wojciecha Uszoka tytułową „Zarazą” (6/10) jest rodząca się świadomość społeczna i nadchodzący wraz z nią bunt chłopski, spowodowane okrucieństwem i wyrządzoną przez pewnego szlachcica krzywdą. Z kolei w opowiadaniu Konrada Możdżenia „Nomen Numinandum” (5/10) (nieco za długim - w mej ocenie nie bardzo potrzebny jest opis losów narratora) zaraza stanowi metaforę obłędu konającego na sali szpitalnej starca - seryjnego mordercy.
+
W drugiej części - współczesność, największe wrażenie robi „Schesierthal” Jakuba Bielawskiego (8/10). Samotna kobieta w nawiedzonym domu, jej rozpaczliwy list do redakcji, przebojowa dziennikarka prowadząca śledztwo w nadziei na dobry, tabloidowy materiał dociera do informacji o zatopionej wsi Schesierthal, a związek między wsią a przeklętym domem wyjdzie na jaw podczas wizyty w tymże domu, gdy dziennikarka zejdzie do ponurej, mrocznej piwnicy.
Czasami w życiu nie warto kombinować, czasami proste rozwiązania są najlepsze i najbardziej kopią między oczy. Bielawski z klasycznych, wręcz generycznych motywów - domu, w którym straszy, zaginionej wioski, dodając własną „Ćmę” (z której wywodzi się zarówno bohaterka, jak i, mniej więcej, „villain” opowiadania) zbudował wyjątkowo efektowną i przerażającą historię. Tak, przerażającą, „Schlesierthal” oparty jest bowiem na dwu mocarnych jump scare-ach, które potrafią wyrwać z fotela każdego fana literackiej grozy. Jeszcze nigdy dolnośląski autor nie napisał tak „czystego” gatunkowo horroru. Znakomite opowiadanie! (jeden punkcik w dół za swoiste „lenistwo” autora, który sporej części opowieści….nie napisał, pozostawiając ją wyobraźni czytelników. No, tak się nie robi :-) ).
Czarnym humorem rodem z tekstów Rammstein skrzy się „Pocztówka Z Wakacji” Roberta Ziębińskiego (7/10). Z tym, że na ten humor trzeba czekać do twistowego zakończenia, bowiem osią fabuły jest rozpaczliwa, pełna determinacji walka zakochanego lekarza o życie pięknej dziewczyny umierającej na covid (ok. choroba jest nienazwana, ale wiadomo, o co kaman). Doktor dwoi się, troi i robi wszystko, by kobieta wróciła do zdrowia…
Akcja dwu opowiadań toczy się w śląskim mieście Bytom - prezentując dwojakie spojrzenie na estetykę grozy. Znakomity „Recycling” Pawła Ciećwierza (8/10), z wampirami jako „zarazą” to horror akcji, rozrywkowy, wręcz momentami pulpowy, z kolei „Uwęglenie Bytu” (5/10), Anny Marii Wybraniec reprezentuje prozę artystyczną, weird fiction opisując na tle rozbudowanej historii nieudanego romansu powolny upadek miasta.
Pozostałe dwa opowiadania z tej części opisują pandemiczną rzeczywistość kwarantanny i zamknięcia w ciasnych ścianach mieszkania. U Tomasza Sablika w „Wielkiej Nocy” (6/10) mamy religijną manię oraz przerażający finał, w którym włamywacze natkną się w okradanym domu na prawdziwy koszmar, Bartłomiej Grubich zaś w „Co Było, Minęło” ( 5/10) opisał smutny los zarażonej wirusem dziewczyny, która zamknięta na kwarantannie domowej powoli pogrąża się w szaleństwie. Dalekie echa „Wstrętu” ale bez wystarczającego suspensu ( nie zapewniają go wizje szczura w łazience czy sąsiada z mastiffem).
No i wreszcie część trzecia - wizje ponurej przyszłości z towarzyszącym ludzkości.
Na początek „Nagła Śmierć” Kamila Staniszka ( 7/10). To taka trochę „mała apokalipsa”, historia mieszkańców pewnego bloku u progu kolejnej, rozwijającej się, po skutecznym pokonaniu covid, pandemii, przerażającej choroby zwanej właśnie „nagłą śmiercią”. Efektownie posplatane losy bohaterów, nieco makabry, zdarzą się również mocne jump scare’y.
Opowiadanie jest długie, ale napisane z taką werwą, że dosłownie znika w oczach. Czuć gigantyczną sprawność narracyjną autora. Mnóstwo czarnego humoru, groteski, świetnie wykreowane postaci. Bałem się, jako fan metalu, jak Staniszek (znany dziennikarz muzyczny) sobie poradzi w świecie literatury grozy, ale niepotrzebnie, bo wyszło naprawdę znakomicie.
Łukasz Radecki zaproponował znakomity pastisz lovecraftowski. Jego „Zaczęło Się Od Gwiazd” (8/10) to połączenie tematu pandemicznego z „Kolorem Z Przestworzy” Wyszło rewelacyjnie, obok Bielawskiego jest to najlepsze opowiadanie całego zbioru!
Grzegorz Kopiec we „Kiedyś Wszyscy Byliśmy Ludźmi” (6/10) przewidywalnie, ale bardzo zgrabnie połączył epidemię z zombiakami, w stylu znanym chociażby z „World War Z” Maxa Brooksa czy „Feed” Miry Grant. Mały zonk to antyszczepionkowe przesłanie utworu - mam nadzieję, że to tylko żart literacki w realiach połowy roku 2020…
I jeszcze Maciej Krzywinski i post-apokaliptyczna makabreska „Oko Zbielało” (6/10), w której para cynicznych „eliminatorów” krąży i w zamian za resztki jedzenia dobija chorych, by ci nie roznosili dalej choroby, z klimatem trochę jak „Soylent Green” zmieszane z „Jestem Legendą” (nieudany końcowy twist nieco obniża ogólną wysoką notę).
Pozostałe dwa opowiadania są, w mojej ocenie, najmniej ciekawe z całego zbioru. W „Choreomanii” (4/10) Sebastian Królikowski nawiązuje do znanych z historii przypadków masowej histerii, wybuchającej w czasach epidemii, objawiającej się szalonym tańcem całych zbiorowisk ludzkich, niestety, nie potrafił tego pomysłu wyjściowego wystarczająco efektownie wykorzystać. No i na koniec nieprzekonujące weird fiction - „Garstka Proszku” (3/10) Dawida Lipskiego, jakby próba prozy poetyckiej, w której metaforach się, przyznaję, pogubiłem..
Parę słów podsumowania - naprawdę bardzo, wręcz zaskakująco, warto. Różne pomysły, różne style opowiadania, autorzy znani i debiutujący, ale jeden wspólny mianownik - doskonała zabawa i frajda z lektury. Z niecierpliwością czekam na kolejne „Grobowce”, bo ten pierwszy narobił sporego apetytu.